Polski Związek Piłki Nożnej opublikował raport, który podsumowuje mecze szczebla centralnego w rundzie jesiennej aktualnego sezonu
od strony organizacyjnej. Jest to już drugie tak szczegółowe zestawienie wielu
danych dotyczących m.in. bezpieczeństwa na polskich stadionach. Aktualny raport
jest o tyle ważny, iż po raz pierwszy uwzględniono informacje przekazane przez
SLO (Koordynatorów ds. współpracy z kibicami działających w każdym klubie
Ekstraklasy i I. ligi). Oznacza to, że w końcu ktoś zapytał klienta jak ocenia
organizację imprezy w której uczestniczy. Trudno o podsumowanie meczu, gdy się
go nie widziało w całości i tak samo trudno całościowo ocenić organizację meczu
z perspektywy delegata meczowego, który nie stoi w deszczu przed wejściem na
stadion przez godzinę czy też nie korzysta z bufetu na trybunach dla kibiców.
Cieszyć może również fakt, iż działacze
PZPN zdają sobie sprawę, że trzeba na sprawę bezpieczeństwa (choć to nie jedyny
poruszany aspekt) patrzeć całościowo. Na zachowania ludzi, szczególnie na
stadionie, gdzie emocje często biorą górę, wpływa wiele różnych elementów, stąd
uzasadnione podkreślanie roli np. organizacji wejścia kibiców na obiekt. Zestawienie
podsumowujące rundę jesienną aktualnego sezonu pomaga obalić niektóre mity związane z bezpieczeństwem na meczach piłki nożnej w Polsce. Spójrzmy zatem
na kilka wybranych fragmentów rzeczonego raportu i spróbujmy znaleźć te
fałszywe wyobrażenia.
MIT NR 1 – Organizatorzy sobie
nie radzą z zapewnianiem bezpieczeństwa, Policja powinna mieć większe
uprawnienia.
Policja bierze udział w
zabezpieczeniu spotkania na każdym etapie. Począwszy od fazy składania wniosku o wydanie zezwolenia na przeprowadzenie imprezy masowej
(opiniowanie), poprzez wiele działań przed samą imprezą, przebywanie w centrum dowodzenia w trakcie meczu, jak również obecność poza
stadionem większej grupy funkcjonariuszy. W przypadku, gdy
służby organizatora nie są w stanie sobie poradzić z sytuacją na obiekcie,
możliwe jest przekazanie dowodzenia Policji. Na 652 analizowane mecze taka
sytuacja zdarzyła się 9 razy (w przybliżeniu 1,4% wszystkich spotkań). Czy w takim
razie jest tak źle, iż trzeba komukolwiek przekazać kolejne uprawnienia?
MIT NR 2 – Najgorzej jest w
przypadku meczów niższych lig.
To hasło powtarzane jak mantra
przez tych, którzy widzą, że już nikt im nie uwierzy, iż na stadionach
Ekstraklasy jest niebezpiecznie i strach się bać, bo na pewno zgraja bandytów
ich zaatakuje. Mit również powielany przez autorów pomysłu, aby znacznie obniżyć
limit widzów, który decyduje o kwalifikacji danego meczu jako imprezy masowej. Zajrzyjmy
zatem do statystyk meczów I. ligi, II. ligi zachodniej i wschodniej oraz
porównajmy je z liczbami dotyczącymi Ekstraklasy. Oczywiście zdaję sobie
sprawę, że istnieje więcej klas rozgrywkowych, jednakże spotkań, które w nich
przysparzają problemów jest niewiele i są to jednostkowe przypadki. Na początek poruszana kwestia przy okazji
przekazania dowodzenia Policji. W obu
drugoligowych rozgrywkach ani razu nie nastała taka konieczność, natomiast w I.
lidze stało się tak sześciokrotnie (na 162 mecze). Ponadto im niższa liga na
szczeblu centralnym, tym większa średnia liczba stewardów oraz funkcjonariuszy
policji przypadająca na 100 kibiców. W takim razie warto zadać pytanie: czy
przepisy są złe czy też nie wszyscy sobie radzą z ich egzekwowaniem? Dodajmy do
tego liczby przeróżnych incydentów, które w przypadku tych poważniejszych są na
podobnym poziomie, a w wielu przypadkach występują częściej w Ekstraklasie.
MIT NR 3 – Kibicom (tudzież „kibolom”
w wersji znanej z niektórych mediów) najczęściej nie zależy na tym, aby
pojechać na mecz i wspierać własną drużynę.
Szczególnie chodzi o przypadki,
gdy zorganizowane grupy kibiców gości nie wchodzą na sektor czy też nie
docierają na czas. Panuje wyobrażenie, iż kibice pewnie zaatakowali kordon
policji przed meczem, tudzież sami opóźniają wejście albo w trakcie dojazdu
spotkali zwaśnioną grupę kibiców. Mit ten obalają statystyki dotyczące przyczyn
opóźnień w związku z dojazdem oraz nieobecności zorganizowanych grup kibiców na
meczu. Dane ograniczają się do spotkań Ekstraklasy i I. ligi. Okazuje się, iż
najczęstszą przyczyną opóźnienia są działania kontrolujące Policji oraz awaria
środku transportu (głównym z nich są autokary, często stare lub nienadające się
do użytku), a zdecydowana większość nieobecności zorganizowanych grup kibiców wynika
z przyczyn od nich niezależnych: budowa lub remont sektora oraz decyzje organów
administracji czy też Komisji Ligi.
MIT NR 4 – Rodziny z dziećmi nie
chodzą na stadiony, bo się boją o własne życie.
Oczywiście mówią o tym tylko
osoby, które stadion widzą w telewizji, ale wiąże się to z kilkoma poruszonymi w
raporcie sprawami. Warto tu zaznaczyć kwestię frekwencji na polskich
stadionach. Nikt przy zdrowych zmysłach nie stwierdzi, iż niebezpiecznych „kiboli”
są tysiące. Jak w takim razie wytłumaczyć, iż na każdy mecz Ekstraklasy średnio
przychodzi ponad 8 tysięcy osób, a w II. lidze frekwencja w porównaniu do rundy
wiosennej poprzedniego sezonu wzrosła o ponad 25%? Spadek frekwencji odnotowano
w I. lidze, jednak tu trzeba pamiętać o awansie Cracovii i Zawiszy, które to
zdecydowanie przodowały w liczbach na wiosnę. Patrząc na wszystkie ligi
szczebla centralnego frekwencja się utrzymała, a warto zaznaczyć, iż wiele
meczów rozegrano w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. W dodatku nadal trudno o zachętę dla nowych kibiców, jeśli obowiązująca ustawa utrudnia do maksimum zakup biletu takim osobom. W przypadku
incydentów, które miałyby zniechęcać mityczne rodziny z dziećmi do
przychodzenia na mecze, statystyki również potwierdzają, iż nie ma powodu do
obaw. Zdecydowana większość związana jest z wulgarnymi/wrogimi okrzykami oraz
późnym przybyciem kibiców. Czy ma to wiele wspólnego z zagrożeniem życia? Śmiem
twierdzić, iż w obecnych czasach, niestety, dzieci wszystkie wulgaryzmy
pojawiające się na stadionach poznały przed przyjściem na mecz. Od rówieśników
czy słuchając rodziców. Niektórzy z pewnością wspomną o użyciu materiałów pirotechnicznych, które i tak nie jest aż tak częste, jakby się wydawało. Jednak warto rozgraniczyć samo odpalanie takich materiałów i ich rzucanie, bo to dwie zupełnie inne sprawy.
Powyższe wyobrażenia na temat
stanu bezpieczeństwa na polskich stadionach na gruncie statystyk okazują się
fałszywe. Oczywistym faktem jest to, iż występują zdarzenia, które nie powinny się wydarzyć.
Incydenty przez wielu niepożądane. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że są to
pojedyncze incydenty, których nie da się wyeliminować. Śmiem twierdzić, iż one
będą się zdarzały, bo bezpieczeństwo to proces i nie jest możliwe, aby osiągnąć
jego pełnię. Tak jak nigdy nie dojdziemy do stanu, gdy na drogach nie będzie
wypadków, tak nigdy nie będzie można mówić o tym, że w przypadku kilkuset
meczów nie doszło do żadnych incydentów. Chyba że zgodzimy się z Komendantem
Głównym Policji i pójdziemy w stronę zakazania wszystkim chodzenia na mecze, ale nie życzę nikomu, aby ktokolwiek poparł taki pomysł.
Pełna treść raportu dostępna tutaj: http://pzpn.pl/index.php/Federacja/Aktualnosci/Raport-PZPN-Organizacja-i-Bezpieczenstwo-Jesien-2013-14
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz